Polowanie w Kole Sokół w Sokołowie Małopolskim - 8÷9 sierpnia 2024 roku
Jaś zaprosił mnie i Andrzeja na polowanie na kozły, na ruję do swojego Koła Łowieckiego Sokół w Sokołowie Małopolskim oraz do dwóch Kół nad Bugiem.
Spotykamy się w uroczym domku myśliwskim, gdzie wita nas Jaś (domek można zobaczyć w ⇒ relacji sprzed roku). Tym razem w domku mieszka też jakiś myśliwy z rodziną, więc nie będziemy sami. Okazuje się, że to kolega z Koła niedaleko Oleśnicy z małżonką i dwójką dzieci. Przyjechali na kilka dni wakacji. Podczas wymiany zdań okazuje się, że w jego kole polowałem kilka lat temu.
Kolega ten od razu pojechał na polowanie na dziki, a my za chwilę pojechaliśmy na kozły. Ja z Bogdanem i Jego synem Hubertem, który od roku jest już też myśliwym, a Andrzej z Jasiem i drugim synem Bogdana Maćkiem.
Ruja w pełni. Widzimy dużo kozłów, ale one słabo reagują na wabik. Do zachodu słońca są to przeważnie kozły młode lub przyszłościowe. Wypatrujemy na łączkach kolejnych sztuk. Wyjeżdżamy zza z lasu i jedziemy ścierniskiem wzdłuż drogi porośniętej krzakami. Tam widzimy pierwszego kozła godnego uwagi. Po dłuższej analizie decyduję się na strzał. Wychodzę z samochodu z pastorałem i podchodząc kilka metrów - strzelam. Słyszę uderzenie kuli i widzę, że kozioł zaznacza strzał. Idę na zestrzał, a tu Hubert już melduje, że odnalazł kozła. Radość wielka i podwójna, bo nasza ocena kozła przed strzałem była zupełnie prawidłowa. Kozioł jest bardzo piękny. Mamy jeszcze 30 minut do godziny po zachodzie słońca, więc szybko przemieszczamy się w niedaleki rewir, gdzie Hubert ma upatrzonego kolejnego kozła. Po podejściu go na strzał oceniam, że jest to na pewno kozioł łowny i że można go strzelać. Radość z jego pozyskania jest bardzo duża. Ja dziękuję św. Hubertowi oraz Bogdanowi i Hubertowi, że pokazali mi bardzo ciekawe kozły. Wracamy do domu i umawiamy się na poranny wypad. Wyjeżdżamy skoro świt. Pogodę mamy wyśmienitą, w łowisku obserwujemy wschód słońca i złote wykoszone pola, na których widzimy goniące się sarny. Jadąc przez pola zauważamy kozła samotnie stającego na środku łąki i nie mającego ochoty ani na ruję, ani na żerowanie. Widzimy, że ma tylko jeden parostek i że na pewno jest kozłem łownym, mającym dużo powyżej 6 lat. Podchodzę go na strzał, który okazuje się skuteczny. Odnajdujemy go i okazuje się, że ma on głowę spuchniętą powyżej łyżki i zgodnie z naszą oceną na pewno ma dużo powyżej 6 lat.
Zadowoleni zjeżdżamy do domku, gdzie dowiadujemy się też o sukcesach Andrzeja i Jego trofeach.
Ze względów zdrowotnych, Andrzej nie mógł podchodzić. Polował tylko z ambon, z jednym wyjątkiem... Mieli z Jasiem upatrzonego kozła. Wieczorem zeszli z ambony w kierunku, w którym się go spodziewali. Zawabili i zamiast zaczekać, jak sztuka każe, zrobili kilka nieostrożnych kroków. Kozioł zareagował na wab i wyszedł na otwarte, podając komorę na 80 metrów. Zauważył ich i zwiał... Rano (jak deszcz ustał) zeszli z ambony. Zobaczyli tego kozła przez krzaki. Był na 50 kroków. Jasiu rozłożył pastorał, a Andrzej, który twierdził, że z pastorału nie da rady...
... Jasiu opowiadał to tak: "słyszę, że naciąga przyspiesznik. Sekunda, pięć, dziesięć... na co on czeka... w końcu padł strzał i kozioł został w ogniu". Okazało się, że wcześniej w strzale przeszkadzały trawy. To był stary, 9 letni kozioł.
A wszystko to dopiero początek przed planowanym polowaniem nad Bugiem (⇒ opis).