Ta strona używa ciasteczek (cookies). Korzystanie z niej oznacza zgodę na ich używanie.

Julian Ejsmond - Żywot łowiecki...

Żywot łowiecki ma w sobie to niezrównanie rozkoszne, że jest cały stopniowym wcieleniem w życie i ziszczaniem się najczarowniejszych snów. Jawa zaś od tych snów bywa najczęściej stokroć jeszcze piękniejsza.
Od wczesnego dzieciństwa marzymy o naszym pierwszym zającu i pierwszej kuropatwie... I długo potem pamiętamy ów dzień słoneczny pogodnej jesieni, gdy z prawdziwej fuzji po raz pierwszy ubiliśmy prawdziwą zwierzynę... Z jakąż pogardą wyniosłą spoglądamy odtąd na wrony i sroki, przedmiot naszych niedawnych zapędów łowieckich!
A potem następuje ziszczanie się dalszych coraz śmielszych pragnień. Pierwsza kaczka na wieczornym zlocie na wodzie złotej i różowej - o, jakże różowej w blasku naszej promiennej radości!
Pierwszy lis - to triumf przebiegłości młodzieńczej nad przebiegłością chytrego zwierza. Pierwszy dzik - to już zdobycie ostróg rycerskich. Pierwszy kozioł w majowy poranek na leśnej polanie z podjazdu... nie strzelony - to pierwsze zwycięstwo w nas poety-myśliwego nad młodym strzelcem.
Zwycięstwo to otwiera nam dopiero cały skarbiec łowieckiej poezji... Sny stają się jawą coraz cudniejszą...
Pierwsze polowanie na wiosennym ciągu na sionki wieczorem - to pierwsza schadzka miłosna myśliwego z dziewiczą przyrodą... Pierwszy cietrzewi tok - to pierwsza nasza noc miłości z ukochaną naturą. A pod pieśnią głuszca - po raz pierwszy posłyszaną - następują zaślubiny na wieki wieków duszy myśliwskiej z duszą puszczy.

- Julian Ejsmond