Strona główna
W firmie - A.B.B. Nieruchomości Adam Benedykt Bisping, nieprzerwanie od roku 1985 zajmuję się zarządzaniem i administracją nieruchomościami. Posiadam licencję zawodową zarządcy nieruchomości nr 7869, na podstawie art. 192 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 roku.
W ofercie mam liczne lokale, które znajdują się pod moim zarządem oraz apartamenty na krótkotrwały wynajem.
Zajmuję się także wydawaniem książek o tematyce związanej z Rodziną i przyjaciółmi (⇒ książki).
Ale największą pasją mojego życia jest łowiectwo i kontakt z przyrodą, co wynika z wychowania rodzinnego.
Las, knieja, pola są miejscem mojego relaksu i odpoczynku. A udział w rujce saren, rykowisku, bukowisku, bekowisku, tokach głuszców i cietrzewi czy też ciągach słonek, to wspaniałe przeżycia.
W pierwszych polowaniach uczestniczyłem już jako mały chłopiec - w wieku 5-6 lat (lata 60.).
Jednym z pierwszych było polowanie z ojcem na kaczki. W pamięci utkwił mi Jego piękny dublet do krzyżówki i cyraneczki. Pierwszy raz dźwigałem na trokach kaczki.
Potem tego typu polowań w charakterze kibica było dużo.
Gdy miałem już lat kilkanaście, na polowaniu na zające, trzymałem w dłoniach użyczoną mi przez Ojca dubeltówkę. Z młodnika na kilkanaście kroków wyskoczył szarak. Odbezpieczyłem broń, zmierzyłem się i strzeliłem. Niemal jednocześnie usłyszałem radosny okrzyk Ojca: „synku to twój pierwszy zając!”. Gratulacjom nie było końca.
Wkrótce przyszły kolejne polowania.
Pierwszego bażanta strzeliłem jako młodzieniaszek. Wszedłem w pole ziemniaczane, częściowo już po wykopkach i nagle spod nóg zerwał się „złotopióry”, mieniąc się skrzydłami w promieniach jesiennego słońca. Strzeliłem i z wielką radością pobiegłem do Ojca, który wzruszony serdecznie mi gratulował.
Kolejnym wielkim przeżyciem były kuropatwy. Na pierwszym, już samodzielnym polowaniu, wszedłem wraz z ojcem w uprawę tytoniu. Zaraz na początku poderwaliśmy liczne stadko. Równoczesne, szybkie strzały zlały się niemal w jeden odgłos. Okazało się, że obaj strzeliliśmy po dublecie. Do dziś słyszę tamten furkof kuropatw i pamiętam tamtą radość.
W roku 1986, miesiąc po śmierci Ojca, stałem na pierwszych ciągach słonek. Zachód słońca tego wieczora był wyjątkowo piękny. Sprzyjał rozmyślaniom. Ze wszystkich wieczornych ptasich pieśni starałem się wyłowić głosy słonki - psykanie i chrapanie.
Las powoli zasypiał, zamilkły niemal wszystkie ptaki i wtedy, w zupełnej ciszy, usłyszałem dźwięki niepowtarzalne, niezapomniane - jakby gwizdanie, jakby chrapanie...
... i oto królewski ptak przeleciał mi nad głową. Szybko oddałem strzał... Poczułem radość i jakieś wewnętrzne przekonanie, że pierwszą w życiu słonkę strzeliłem dzięki Ojcu.
Nie mniejszą wartością jest dla mnie związana z polowaniami możliwość zwiedzania świata, w tym niedostępnych jego części, takich jak Kamczatka, Syberia, Ałtaj, dzikie uroczyska Białorusi, łowiska Rumunii i Węgier czy też afrykańskie farmy w RPA i Namibii.
Zdjęcia z wypraw łowieckich oraz opisy tych wypraw można znaleźć w galerii, w zakładce ⇒ Moje pasje.
Darowane nam przez naturę emocje i wzruszenia, wśród których wyrastałem i które ukształtowały we mnie miłośnika przyrody i polowań, zawsze były obecne u starych mistrzów literatury.
Oto garść cytatów:
⇒ Julian Ejsmond - Żywot łowiecki
⇒ Roman Bratny - Hobby wielkie jak łoś
⇒ Janusz Steliński - Opowieści myśliwych
⇒ Racja Księcia Sapiehy
⇒ Robert C. Ruark - "Róg myśliwego" (fragmenty) - najlepsza książka o polowaniach w Afryce
Moje drzewo genealogiczne:
Dzięki nim wszystkim zostało mi dane życie