Moje polowanie na dziki - 2 października 2025
W łowisku mamy kilkanaście ambon. Na niektórych wysypujemy kukurydzę dla nęcenia dzików. W różnych okresach roku, dziki chodzą tam dość często, a czasami w ogóle. Jest to uzależnione od innych żerowisk. W przypadku występowania licznej buczyny lub żołędzi, dziki naszą kukurydzę zupełnie ignorują. W tym roku zarówno żołędzi i buczyny prawie nie ma, więc dziki są bardzo zainteresowane wysypaną kukurydzą.
Od kilku dni dzwoni do mnie mój kolega z Koła i mówi "Adaś codziennie dziki przychodzą pod ambonę. Sypiemy tam kukurydzę na zmianę z Sylwią (córką), więc na pewno będziesz miał dużą szansę".
Już rano (2.10.2025) dzwonię do nich, że jadę!
Bronek jak zawsze mówi "Jak tylko przyjedziesz, to czekam na telefon i na pewno pomogę Ci z dzikiem".
Wyjazd planuję już o godzinie 3 po południu.
Sprawdzam zachód słońca - 18:15, czyli w razie spotkania jeleni jeszcze mogę na nie polować (do 19:15).
Wyjeżdżam z Krakowa niestety w korkach (czas nieubłaganie ucieka). Dopiero po 1,5 godziny jestem na drugiej stronie Krakowa.
Bronek wysyła sms - „byłem przed amboną i posypałem, dziki wczoraj były”.
Od razu dzwonię - „super, dojeżdżam do łowiska i mam dla Ciebie odstrzały, więc wpadnę przed amboną”.
Bronek mi odpowiada - „Adaś jedź od razu na ambonę, bo wydaje mi się, że one wcześnie wychodzą”.
Ok, jadę w takim razie prosto na ambonę.
Przyjeżdżam i widzę piękne niebo, księżyc idzie do pełni, czyli mam szansę zostać dłużej, bo na pewno będzie super widoczność.
O godzinie 18 jestem na ambonie i zaczynam obserwację.
Po kilku minutach widzę jakby małe pieski biegały po łące, a za linią krzaków, widzę dorosłe dziki (!), które wychodzą i nie czekając na nic, od razu zaczynają żerować. Widok niesamowity. Zrobiłem telefonem kilkanaście zdjęć.
Jednak zew myśliwego spowodował zamianę telefonu na sztucer. W lunecie szukam dzika najmniejszego ze średniaków (żeby przypadkiem nie strzelić lochy). Widzę sztukę odchodzącą od watahy (!). Strzał przerywa obserwacje, z tym że duże sztuki uciekają od razu, a małe warchlaki wtulają się w ziemię i stają się niewidoczne. Dopiero po chrząknięciu lochy, zaczynają biec za nią.
Teraz zaczynają się już tylko czynności związane z zakończaniem polowania.
Bronek czekał na telefon i od razu był gotowy z pomocą.
Później tuszę dzika odwiozłem do mojego brata do chłodni. Bratowa zaprosiła mnie na jajecznicę i na herbatę, co uzupełniło mój miły wieczór.

