Puszcza Knyszyńska 2019
W roku 2019 postanowiłem pojechać na rykowisko do Puszczy Knyszyńskiej. Tym razem z Iziem i z Witkiem.
Przygotowania... Ważne jest sprawdzanie pogody i czy rykowisko już się zaczęło.
Z Krakowa wyjeżdżamy rano - pierwszy etap to Maciejowice. Przyjeżdżamy do kościoła, idę na plebanię i witam się z księdzem proboszczem. Ksiądz, jak zawsze, mnie oczekuje i serdecznie nas częstuje kawą i herbatą oraz ciasteczkami. Potem wspólnie idziemy do grobowca Zamoyskich, położonego koło kościoła. Ilekroć tu jestem, to odczuwam wielką satysfakcję, że mój pradziadek zbudował taki piękny grobowiec, który już tyle przetrwał i którym każdy proboszcz starannie się opiekuje. To wielka przyjemność, móc razem z księdzem proboszczem odmówić modlitwę za moich zmarłych prapradziadków Stanisława i Róży z Potockich Zamoyskich, pradziadka Andrzeja Zamoyskiego, za Stanisława Zamoyskiego - brata mojej Babuni, za Stanisława Zamoyskiego (tak zwanego Wuja Bzianio), za najmłodszą siostrę mojego pradziadka Elżbietę Marię z Zamoyskich Józefową Broel-Plater - matkę cioci Róży (Ruli) Lubomirskiej, świetnej przedwojennej ⇒ Diany. Wierzę, że dam radę kiedyś ten grobowiec należycie odnowić.
Następny etap to Supraśl i nocleg w agroturystyce. Dość przyzwoity i bardzo tani. Bardzo chcemy po całej drodze coś zjeść i pod wieczór trafiamy do Restauracji 10 smaków. Jest jeszcze otwarta i możemy w niej zjeść super kolację. Spotykamy się z nowym leśniczym ds. łowieckich i umawiamy się na jutrzejsze wyjście w łowisko.
Pogoda jest wyśmienita. Jadę z młodym leśniczym i wsłuchujemy się w Puszczę Knyszyńską. Głęboko w lesie słyszymy pieśń miłości wspaniałego byka. Podchodzimy go na bliską odległość. Byk ryczy potężnie, wydaje mi się, że ziemia pode mną drży. Chłoniemy jego głos, aż wreszcie go widzimy, ale na krótko. Jest bardzo dobry i staramy się go wyjąć z łowiska. Wiatr mamy dobry, byk ryczy już na około 15 metrów, ale nagle się oddala. Ryczy nieprawdopodobnie. Na szczęście nas nie czuje. Około 40 metrów od nas widzę lukę szerokości pół metra, a w niej idącą do przodu łanię. Za nią widzę wspaniały wieniec i, na sekundę, komorę Byka. Strzał przerywa ten wspaniały taniec godowy i ten ryk wspaniałego byka. Po chwili zapada już całkowita cisza. Następne minuty są bardzo nerwowe. Wsłuchujemy się w puszczę. Idziemy na miejsce strzału i niestety nic nie znajdujemy. Szukamy tropów i zastanawiamy się, w którą stronę poszedł byk po strzale. Minuty uciekają teraz bardzo szybko i zaczyna zapadać zmrok. Na szczęście krzyk leśniczego przerywa moment zwątpienia. Panie Adamie jest farba i jest też byk. Radość ogromna - znów mam byka z Puszczy Knyszyńskiej.
Na drugi dzień jedziemy po Witka do Białegostoku. Witek przyjeżdża pociągiem z Warszawy po ważnych służbowych spotkaniach.
Mnie duma roznosi po wspaniałym byku - opowiadam Witkowi dzisiejszy ranek.
Jedziemy do super restauracji na obiad, a potem szybko do łowiska. Ja znowu mam spotkania, ale już nie z tak okazałym bykiem jak wczoraj.
Rano jedziemy na łąki nadgraniczne z Kołem Leśnik z Białegostoku. Znowu mamy piękny ranek, mgłę i przepiękny koncert ryczących byków. Wychylamy się na pastwiska i widzimy wspaniałego byka. Mój leśniczy, który mi go pokazał powiedział - ten też jest super. Niech pan strzela. Podszedłem kilka kroków, rozłożyłem pastorał i byk pokazał mi się w całej krasie. Strzał przerwał rozważania. Moja radność była wielka.
W ostatnim dniu pobytu odwiedziliśmy miejscowe Muzeum Ikon w Supraślu, przy prawosławnym Monasterze Zwiastowania Przenajświętszej Bogarodzicy. Później poszliśmy do miejscowego kościoła na koncert chóru z Diecezji Grodzieńskiej.