Polowanie w Rudniku nad Sanem
Rykowisko 2024
Rudnik nad Sanem jest dla mnie związany z rodziną Hieronima Tarnowskiego. Jego żoną była Wanda Zamoyska z Wysocka, szwagierka „Juli” Zamoyskiej (⇒ Kapliczna na Kudłaczu).
9 września 1939 roku moja babka wraz z moją Mamą i dwojgiem rodzeństwa była u niego gościem ( str. 43-44 ⇒ Zeszyt z Gierałtowiczek - nr 1). Następnie w latach 90. byłem pełnomocnikiem Stanisława Tarnowskiego i Jego siostry Zofii Tarnowskiej-Moss.
Dlatego bardzo sentymentalnie podchodziłem do wyjazdu do ich dawnej posiadłości. Opowieści Wuja Stasia o polowaniach w Rudniku były zawsze bardzo obrazowe. Posiadam jego fotografię z roku 1902, z podjazdów na kozły (⇒ 49 sztuk w trzy dni).
Polowałem w OHZ Lasów Państwowych Nadleśnictwa Rudnik nad Sanem. To już mój trzeci tam pobyt. Wszystkie kończyły się sukcesami. Rykowiska są tam wyśmienite. W tym roku jadę z Iziem. W planach mamy (jak zawsze) pozyskanie przynajmniej po jednym byku.
Stawiamy się w Kwaterze Myśliwskiej punktualnie o godzinie 16. Pani Zosia czekała z obiadem.
Po zjedzeniu i przebraniu się jedziemy do łowiska. Ja z Panem Krzysztofem, który zna wyśmienicie teren i świetnie wabi jelenie. W drodze dowiaduję się, że widział wspaniałego byka na łąkach koło lasu, gdzie są nieużytki. Pierwsze wychodzą tam łanie, a za niemi byk, przeważnie pół godziny po zachodzie słońca. W tych trzcinach rano postawiono nową ambonę. Po spenetrowaniu kilku miejsc i wysłuchaniu przepięknej melodii miłości, jedziemy tam.
Byki ryczą nieprawdopodobnie. Krzysztof mówi, że ten którego oglądał, na pewno też ryczy niedaleko. Widzę jak wychodzą łanie, bardzo ostrożnie, następnie cielaki i znowu łanie. Byk ryczy coraz bliżej, ale go nie widzę. Nagle na tle lasu pokazuje się On! Krzysztof mówi, że to ten. Obserwuję go przez lornetkę i oceniam na łownego (czternastak na dwunastak). Lewa jego korona jest jakby pożyczona od łosia. Staram się strzelić spokojnie, choć byk w szale rykowiskowym jest bardzo ruchliwy. Słyszę uderzenie kuli i cały wieczór zaczyna wyglądać inaczej. Wschód księżyca, pozwala nam łatwiej znaleźć byka.
Rano jedziemy na opuszczone stawy, obecnie zarośnięte trzcinami. Obszar 200 hektarów, a na nim ryczących chyba ze 40 byków. To coś niespotykanego. Podchodzimy kolejne ryczące byki, przeważnie młode i przyszłościowe. Cięgle spotykamy kibiców, oraz całkowitą młodzież. Idąc groblą, widzimy na ambonie dwóch kolegów, którzy przyjechali tylko posłuchać tego niesamowitego koncertu. Pokazują nam, że niedaleko nas ryczący przepiękny byk. Już na pewno łowny, choć selekt. Staramy się go podejść, ale czas zaczyna już przybliżać nas do końca polowania, do śniadania i pokotu.
Pokot jest bardzo okazały. Po wczorajszym wieczornym wyjściu i dzisiejszym rannym leży 6 byków i jeden rogacz. Wszyscy, którzy pozyskali byka otrzymują pamiątkowy medal, a trzech sygnalistów po kolei gra sygnały: jeleń na pokocie, rogacz na pokocie i na koniec hymn „Darz-Bór”.
Mieliśmy kolejne plany na wieczór, ale nieprzewidziane wydarzenia spowodowały, że musieliśmy zakończyć polowanie i wracać do domów.